Close

Miejska Teoria Grawitacji epizod II – nauka i miejskie centrum

Za planetą Mars, a przed Jowiszem znajduje się krążące wokół Słońca śmietnisko planetarnego gruzu. Takiego samego, z jakiego kształtowały się kiedyś planety układu słonecznego. Nazywa się je pasem asteroid. Skoro składają się z tej samej materii co planety, to dlaczego nie utworzyły planety, tak jak to stało się  z Merkurym, Ziemią i pozostałymi? Naukowcy twierdzą, że to właśnie siła przyciągania Jowisza utrudniła łączenie się poszczególnych bloków skalnych. Nie ułatwiał go także brak wystarczająco dużego obiektu centralnego, który nieco mocniej przyciągałby do siebie kolejne bloki skalne, by w końcu utworzyć planetę.

Skutki podobnego zjawiska można dostrzec dziś w Gorzowie. Siła okolicznych miast wysysa z naszej przestrzeni ambitnych, trzeźwo myślących i dobrze wykształconych ludzi, którzy gdzie indziej łatwo mogą zarobić więcej niż tu. Pisałem o tym we wcześniejszym artykule.  Dziesiątki lat braku troski o powojenne mienie, przypieczętowane jeszcze upadkiem głównego przemysłu w Gorzowie, dopełniły losu centrum miasta. Coś, co w każdym ośrodku miejskim jest jego największym atutem, siłą rozwojową a zarazem ową „grawitacją” przyciągającą ludzi, kapitał, idee, scalającą społeczność, tu jest tego zaprzeczeniem. Centrum miasta to bodaj największy gorzki gorzowski paradoks. Miasto, które ucieka ze swego centrum, a centrum biednieje i pustoszeje.

Mikroemigracja

Ten exodus z centrum i towarzysząca mu rozbudowa pięknych osiedli na obrzeżach miasta, sprawia, że Gorzów staje się miastem-sypialnią. Takim miastem w latach powojennych miały być Tychy. Nie ma w tym zresztą nic złego, o ile to efekt zamierzony. Tychy miały być zapleczem robotniczym dla aglomeracji śląskiej i były nim do czasu, aż mieszkańcy nie uznali, że stać ich na więcej. Takim miastem z pewnością nie powinien stać się Gorzów. To wielka porażka, że taniej można wynająć mieszkanie w centrum, niż analogiczne na „Manhattanie”. Chyba jednak nie powinienem się dziwić, skoro najbardziej aktywny gorzowski bloger, w mało wyszukany sposób zmiesza z błotem każdego, kto krytykuje wydawanie przez miejskie spółki pieniędzy na odległe pozamiejskie inwestycje. Co ma myśleć mieszkaniec Gorzowa? „Uciekajmy od centrum, tu nikt nie chce inwestować. Nawet miejskie spółki!” A ja jednak się dziwię. Wielkie inwestycje dokonane w Stanowicach przez ZUO,  to nie tylko odebranie szansy na wykonanie ich w centrum Gorzowa, bo drugi raz 60 milionów spółka nie wyda przez następne 20 lat. A z pewnością nawet za dużo mniejsze pieniądze można by dodać wiele do serca tego miasta. Co gorsza, to także stworzenie kolejnego ośrodka grawitacji poza miastem, z którym teraz  miasto musi konkurować.  Niby czemu konkurować? O tym innym razem.

Nadzieja w nauce

Co można z tym zrobić? Warto się rozejrzeć wokół. Na ośrodki większe i mniejsze. I dodam… nie, nie chodzi o to, aby zbudować większa filharmonię niż Szczecin lub większe targi niż Poznań. Ale może warto zajrzeć na rynek do Drezdenka oraz do Świebodzina? Pomyśleć, co przyciąga nas w centrach miast? Skąd bierze się niepowtarzalny klimat, do którego chce się wracać?

Gorzów musi się zmienić i się zmienia. Czasem nie dostrzegamy tych zmian, bo odczuwamy je jako zbyt wolne. Wielką siłą aglomeracji ościennych jest siła ich uczelni. To kolejne wzmocnienie ich grawitacji. Uczelnie poznańskie i szczecińskie to magnes, który przyciąga dobrych studentów. Ci wyjeżdżają niby na chwilę dla licencjatu lub magisterki… Tam zakochują się, zaczynają pracę i nowe życie,  i…. zostają…, a do Gorzowa wracają tylko odwiedzić rodziców. Na szczęście, dawna PWSZ a dzisiejsza Akademia Gorzowska reformuje się szybko. Rozszerza profil z humanistycznego także na techniczny. Wiem że gorzowianie, nie bez racji, chcieli by w tym obszarze dużo więcej. Z pewnością to jeszcze lata ciężkiej pracy nim ta zmiana będzie odczuwalna, a uczelnia uzyska renomę. Tylko jak to zrobić bez wykonania pierwszego kroku? Trzymam kciuki, bo to prawdziwa cicha rewolucja, a bez dobrej uczelni tutaj, łatwo nie będzie.

Podobnie zmienia się podejście do centrum. W obecnych planach inwestycyjnych Miasta uwzględniono miejską kulturę i miejską naukę. Nawet my w Gorzowskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego będziemy mieli drobny udział w przywracaniu znaczenia centrum miasta. Szkoda że mało kto ma świadomość tych planów Miasta i mało jaki dziennikarz o nie pyta.

Jeśli Gorzów chce sprostać wyzwaniom współczesnej grawitacji stawianym przed dużymi miastami, to stoi przed poważnymi dylematami. Jak zatrzymać wypływ zdolnych ludzi, jak scalić posiadany potencjał, jak wzmocnić centrum, by stało się punktem przyciągającym mieszkańców oraz osób z innych obszarów? Jaką dać ofertę finansową i pozafinansową, aby zachęcić gorzowian do pracy w lokalnych spółkach i co zrobić, by zamiast eksportować fachowców, zatrzymać własnych i importować dodatkowo zewnętrznych?

PS

I na koniec drobne przymrużenie oka. Bo przydałaby się też odrobina mniej ksenofobii Pana Steblina. Jeśli raz na 10 lat przyjedzie do Gorzowa kilka osób spoza tego miasta, to może jeszcze nie czas ostrzyć kosy? A właściwie, to kto stanowi tę osławioną szczecińską grupę „Hunów”, która sieje w Gorzowie i umyśle redaktora spustoszenie? Bo jak tak czytam, to co na pierwszym stoliku zapisano, to wychodzi mi, że to pan Marcinkiewicz i moja skromna osoba. Co do pana Marcinkiewicza to wydaje mi się, że to gorzowianin, który wyjechał kiedyś na studia do Szczecina i teraz wrócił do swego rodzinnego miasta. Jeśli chodzi o mnie… to mieszkam w  Cieszynie a ze Szczecinem łączy mnie trzy letni, krótki choć barwny epizod.  Ale w sumie co to za różnica, skoro obcy?

© 2024 Artur Czyżewski | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.