Close

Żeby łódka płynęła tam, gdzie chcemy…

Artykuł oryginalny: „Żeby łódka płynęła tam, gdzie chcemy…” w www.egorzowska.pl

Na konferencji „Marzyciele recyklingu” z prezesem Inneko Arturem Czyżewskim rozmawia Hanna Kaup.

 

Organizujecie konferencję „Marzyciele recyklingu” i podejmujecie na niej bardzo ważne tematy. O jakim procencie tej wiedzy mają świadomość mieszkańcy?

– To bardzo trafne pytanie. Ta konferencja, mimo że jest branżową, ma przybliżać te wiadomości ogółowi społeczeństwa. Jeśli pani pyta, to pewnie jest to niewielki procent, ale tu niezwykła rola dziennikarzy. My o trudnych zagadnieniach mówimy w sposób trudny, bo one takie są i pewnie nie potrafimy już ludzkim językiem mówić na temat ochrony środowiska, ale liczymy, że dziennikarze dopytają i przekażą to właśnie w ludzkim języku.

To ja odbiję piłeczkę, bo dziś brakuje dziennikarzy, a szczególnie specjalistycznych, więc zapytam, dlaczego nie mówi pan o roli radnych?

– Ja staram się zachęcać wszystkich. Konferencję otwierał prezydent. Skoro tu był, to także z taką myślą, że może i sami radni się ożywią. Chcemy, żeby tu byli. Ja zapraszałem ich ostatnio podczas sesji rady miejskiej. Faktem jest, że „Marzyciele recyklingu” to ci, którzy opuścili swoje ciepłe miejsca, po to by wyjść do świata. Tak, chcielibyśmy, by radni również do nas przyszli.

Konferencja Marzyciele Recyclingu

Tu nie widziałam żadnego.

– Ja również.

Poza marzeniami jest jeszcze rzeczywistość. Powiedzmy, jak ona wygląda, czyli co stanowi cel dzisiejszej konferencji?

– Podkreślam, że marzyciele recyklingu to nie są ci, którzy siedzą w miejscu i tylko marzą, ale tacy, którzy te marzenia realizują. Oczywiście, wychodząc z takimi marzeniami, powinniśmy mieć świadomość, że będą się przed nami piętrzyły poważne przeciwności. Pani odwołała się do radnych. Ja powiem jeszcze, że aby te przeciwności pokonać, potrzebna jest współpraca i świadomość. Ta konferencja jest po to, by chociaż odrobinę poszerzyć świadomość mieszkańców, a może oni sprawią, że poszerzy się także świadomość radnych.

Jestem realistką. Powiem szczerze, że nie wiem, jak chce pan dotrzeć do społeczeństwa i do radnych, jeśli ci najpierw pana spowiadają na sesji, a potem żaden z nich się nie pojawia, nie zadaje sobie odrobiny trudu, by przekonać się, na czym ta sympatycznie brzmiąca konferencja polega.

– Proza życia polega na tym, że to pewnie jedna z przeciwności. Znam bardzo wielu praktyków, którzy twierdzą, że wszystko jest dobrze do czasu, gdy nie napotkają urzędników, którym nie będzie się chciało zrozumieć tego, o czym mówimy, spojrzeć trochę inaczej. Bo prezentujemy dość nową dyscyplinę. Nie ma tu utartych schematów działania, więc potrzebna jest współpraca. Więc ci praktycy oczekują od urzędników aktywności, a ja wychodzę z nieco innego założenia. Najpierw próbuję zapraszać, tłumaczyć, docierać, by dać im szansę. Jest naprawdę wielu urzędników, z którymi się dobrze współpracuje. Liczę, że radni też będą wcześniej czy później chcieli być w tej rzece, która już swój strumień ma. Jedni do tych łódek wsiądą wcześniej, inni nieco później, ale zagadnienia środowiskowe będą nas coraz bardziej dotykały. Ingerencja przepisów unijnych, które wkraczają do naszego życia, jest coraz większa i będzie coraz bardziej odczuwalna. Im wcześniej wsiądziemy do tej łódki i zaczniemy nią świadomie sterować, tym większą mamy szansę, że ta łódka będzie płynęła tam, gdzie my chcemy, a nie będzie niesiona cudzym prądem.

Jest w waszym działaniu coś z Syzyfa, ale jedno z wystąpień zakończyło się stwierdzeniem, że nie cel jest najważniejszy, ale podążanie do niego, czyli droga, którą się codziennie pokonuje i samo działanie. W jakim miejscu tej drogi jesteście dzisiaj?

– Jako branża, nie jesteśmy całkiem z tyłu, ale licząc procentami, to pewnie 20, 30. Nie ukrywam jednak, że tu w Gorzowie jest gorzej. Tu trudniej jest skłonić do szerszego myślenia. Gorzów jest w Zrzeszeniu Miast Polskich. To jeden z ciekawszych partnerów, który myśli bardzo świadomie o gospodarce odpadami i współpracuje z branżą. Ale w ZMP są nasi radni, których pani wywołała, tyle że niementalnie. Oni nie towarzyszą temu procesowi, który już zaczął się dziać. A dopiero to uczestnictwo daje szansę, że zaczniemy się porozumiewać i będziemy wspólnie uzgadniali drogę. Na pewno bolą mnie takie sytuacje, w których radny zaczyna kwestionować przyjętą strategię spółki po… trzech latach. A to strategia dla miasta i kiedy ona była ogłaszana, jego tam nie było. On nie mówił, że nie chce jakiejś idei. W naszym przypadku to był powrót do korzeni, czyli rozszerzanie strefy myślenia jako spółki o np. transport odpadów. To było jedną z osi. I po trzech latach ktoś mówi: Po co wy to robicie? A może to nie ma sensu. Po trzech latach to trochę późno na obudzenie się.

Niestety, Artur Czyżewski jest w Gorzowie postrzegany jako postać kontrowersyjna…

– Wywrotowa.

Pan to powiedział. W takim razie zapytam, jaki ma pan pomysł, by te emocje między spółką, którą pan kieruje, czy pana osobą jakoś wyciszyć i kontakty ocieplić?

– Ja staram się zapraszać na wydarzenia i szukać ścieżki dyskusji na płaszczyźnie merytorycznej. Faktem jest, że sesja rady miejskiej to nie jest najlepsze miejsce, by wymieniać trudne doświadczenia i o ile w dziedzinie realizacji podstawowej strategii, mam dość duże sukcesy, przyznam, że w tym jeszcze mi się nie udało sytuacji zmienić. Przypomnę, że kiedy trzy lata temu rozpocząłem swoją misję tutaj, wiedziałem, że spółka miała wielkie wyzwania i duże problemy. Oprócz mnie i wąskiej grupy nikt nie był tego świadom. Chciałem z tymi problemami zaprzyjaźnić szersze grono. Zacząłem organizować konferencje, które wcale nie były początkowo skierowane do dziennikarzy. One były skierowane do radnych. Zapraszałem ich, ale niestety, dało to średni rezultat, bo były na tych konferencjach pojedyncze osoby. Może do tej pory nie znalazłem właściwej formuły, może powinienem poszukać jeszcze innych formuł. Na pewno będę to robił.

Dziękuję.

Tekst i foto Hanna Kaup

© 2024 Artur Czyżewski | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.