Zapowiedziałem tekst o wynagrodzeniach. I ten taki będzie… choć nie od razu.
Wszyscy, kończąc szkołę, wiemy że świat kręci się dzięki sile przyciągania. Dzięki Newtonowi wiemy nawet że, choć nic na to nie wskazuje, to nie tylko nasza planeta przyciąga nas, ale także my przyciągamy ją. Dla fizyka teoretyka z pewnością to istotny fakt, że i my ją równie silnie przyciągamy jak ona nas, jednak nasze własne obserwacje dowodzą, że ile byśmy się nie starali, to gdy podskoczymy w górę, na ogół to jednak my spadniemy na ziemię a nie odwrotnie. Ta prosta obserwacja jest bardzo istotna także dla Gorzowa. Dlaczego? Bo prawo ciążenia obowiązuje też miasta. I tego zapewne wielu czytelników nie wie. Mimo że w Gorzowie owa siła grawitacji jest odczuwalna niemal namacalnie. Jak działa Miejskie Prawo Grawitacji?
Spójrzmy na mapę. Gorzów to ponad 100 tysięczne miasto w północno zachodniej części kraju. W promieniu 100 kilometrów od niego znajduje się podobny ośrodek – Zielona Góra. W tej samej odległości dwa ośrodki pięć razy większe: Poznań i Szczecin. Co to ma wspólnego z grawitacją? Tak, tak… miasta przyciągają się tak samo, jak na przykład planety. Gorzów jest pod potężną siłą przyciągania większych sąsiadów. I choć samo miasto nigdzie się nie przemieści… to jego mieszkańcy… i owszem .
Dokąd wyjeżdżają młodzi… i nie tylko młodzi?
Rozmawiałem z wieloma Gorzowianami. Wszyscy zgadzali się z jednym, młodzi ludzie chętnie wyjeżdżają z miasta. Nie tylko za granicę. Grawitacja dużych ośrodków jest z każdym rokiem coraz mocniejsza. Dlaczego? Co stanowi o jej sile?… To nie będzie temat na jeden tylko artykuł..
Zacznijmy więc od wymienienia dwóch przyczyn a o innych następnym razem. Sprawa pierwsza… mobilność. Od kilku lat Gorzów stał się dobrze skomunikowany drogowo z resztą kraju oraz … Berlinem. Zachodnich sąsiadów pomińmy, choć to czynnik istotny. Warto jednak zwrócić uwagę, że od kilku lat czas dojazdu do Szczecina i Poznania skrócił się o połowę i wynosi tylko 60 minut dynamicznej jazdy. Odległość mierzy się dziś czasem podróży a nie kilometrami. Stąd odległość skróciła się dwukrotnie… a zgodnie z teorią oznacza to, że grawitacja wzrosła 4 krotnie. Ale na ten fakt wielkiego zbliżenia do dużych aglomeracji nakłada się fakt drugi….. obiecana przeze mnie sprawa wynagrodzeń.
Tu cytat na temat wynagrodzeń z portalu forsal.pl : „Narzekać nie mogą także pracownicy przedsiębiorstw zatrudnieni w Poznaniu, Krakowie, Szczecinie i Rzeszowie. Ich przeciętne zarobki wynoszą od ponad 3,9 tys. zł do ponad 4,5 tys. zł. […] Na drugim biegunie są Kielce, Bydgoszcz, Białystok, Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski, które okupują ostatnie pozycje rankingu z przeciętnym wynagrodzeniem wynoszącym 3,2–3,4 tys. zł.”
Gorzowska Autarkia
Fakt, że Gorzów zaczyna być rozrywany siłami grawitacji większych ośrodków, może ujść uwagi niewprawnego obserwatora. Zaskakuje mnie jednak postrzeganie miasta jako samodzielnego „państwa-miasta” przez lokalne media. Gorzów to nie miasto oderwane od otaczającego świata, nie wyspa gdzie z rzadka dopływa statek z dostawą owoców cytrusowych, nie samodzielny, odrębny, samowystarczalny ośrodek, mogący ignorować otoczenie. I raczej nie może też liczyć, że to on będzie przyciągał mieszkańców Szczecina i Poznania. Wręcz przeciwnie. W jednym z niedawnych wydań Gazety Lubuskiej autor niemal z oburzeniem wytyka „wysokie” zarobki w spółkach komunalnych a szczególni w gorzowskim MZK. To średnio rzecz biorąc nieco ponad 3 tyś zł brutto, czyli najwięcej w lokalnych spółkach komunalnych. Autor nawet nie zająknął się, że owo najwyższe gorzowskie uposażenie, to ogon zarobkowy w kraju. Co tam zresztą kraj. To za duży obszar do ogarnięcia dla dziennikarza. To ogon zarobkowy w porównaniu z tym co dzieje się w miastach, do których mogą wyjechać Gorzowianie nawet bez zmiany adresu czyli Poznania i Szczecina.
Skutki Upośledzeń
Co powoduje ten sposób myślenia? No cóż… Media to czwarta władza. Nikt nie chce się narazić na wytykanie, że daje zarobić pracownikom z publicznych pieniędzy. Prezesi więc zamykają oczy, na to jak ich najwartościowsi pracownicy opuszczają firmę i znajdują zatrudnienie gdzieś indziej. Czy to pracowników wina, że jakiś dziennikarz przespał moment gdy bezrobocie w Gorzowie się skończyło i o pracownika trzeba walczyć oferując mu za solidną pracę godziwą płacę? Nawet w spółkach komunalnych! Czy to ich wina, że miasta okoliczne kuszą ofertami, w których można przebierać? Czy to wina pracowników, że nie widzą cnoty w pensjach, które media uznały by za wystarczająco niskie, aby ich nie potępić? Sam jestem ciekaw jaką kwotę, ów dziennikarz uznał by za godziwą dla pracowników, aby nie uznał za kończenie, ostrzegać mieszkańców miasta przed zarobkami w spółkach komunalnych? A tytuł artykułu już budził grozę: „Jeśli płacisz za wodę[…] licz się ze spółkami”. Ciekawi mnie też, czy ów dziennikarz wie, jak wielu obcokrajowców już zastąpiło w lubuskim lokalnych pracowników, którzy nie chcieli zarabiać aż tak mało? Ciekawi mnie, kiedy pojawi się dziennikarz, który miast potępiać zbyt wysokie, jego zdaniem, choć najniższe w kraju zarobki, zacznie potępiać zatrudnianie na czarno i brak chęci właścicieli spółek, do dzielenia się pozytywnymi efektami wzrostu gospodarczego z pracownikami, którzy go wypracowują?
Co czeka Gorzów?
Są dwie drogi: jedna to droga kontynuacji dla dziennikarskiego zacietrzewienia, w poszukiwaniu gorzowskiego dna wynagrodzeń. To bardzo przyjemny populistyczny kierunek myślenia. Wystarczy czujne rozglądanie się wokół, czy aby ktoś nie zarabia kilku złotych więcej od innych i oczywiste towarzyszące mu uciekanie lokalnych pracowników z aspiracjami i zastępowanie ich przez ludność napływową z bliskiego i bardzo dalekiego wschodu, która zaakceptuje najniższe w Polsce wynagrodzenia. Druga droga to zauważenie, że Gorzów nie jest autarkią lecz ma wielkich sąsiadów i stopniowe podjęcie rękawicy… także w obszarze wynagrodzeń. Jest to możliwe o ile liczący się dziennikarze dostrzegą, że na to co dzieje się w Gorzowie wpływa jego otoczenie.