Kiedy złodziejem jest nastoletni „Kowalski” oczywiście budzi to nasz niesmak, bo jak znany nam „Jasio” mógł zrobić coś takiego swemu sąsiadowi. Gdy jednak to syn Jaszira: Ahmed, dokona podobnego czynu, nikt nie ma wątpliwości, że zrobił to Imigrant. Tacy są. Nikogo to nie dziwi. A jeśli nieopodal dokonana zostanie bezimienna kradzież, a mieszkają tam Imigranci to oczywiste podejrzenie padnie na nich. Tego nawet nie trzeba udowadniać. Szczególnie gdy, oczywiście anonimowo, taki kierunek poda znany nam „Jasio”.
Ten sposób myślenia budzi mój niesmak, choć spotykam go częściej niż bym chciał. I choć nadal jest to mniejszość społeczeństwa… to jednak ta dużo bardziej krzykliwa. Nie mam jednak prawa mieć jakichkolwiek dodatkowych pretensji, gdy niektórzy radni Gorzowa, ten sam punkt widzenia stosują wobec mnie. Tutaj jestem przecież „imigrantem”. Mieszkam tu dopiero od 4 lat. Wcześniej mieszkałem dobre 400 km stąd. W sumie co to za różnica 400 km czy 4000 km. Tak czy owak „obcy”. A ksenofobia ma zawsze ten sam wymiar wobec obcych. Zabierają miejsca pracy i co gorsza czasem mają przykry zwyczaj poprawiać naszych swoich „Jasiów ”i uczyć ich jak pracować.
Polscy imigranci w Niemczech i Anglii wiele razy pokazywali, że pracują lepiej od miejscowych. Dlaczego? Może dlatego, że nie oglądali się na lokalne obyczaje „szanowania sobie” pracy. Może dlatego, że nie bali się, że gdy będą się starać, to zostaną „wykluczeni” z towarzystwa?
Moja obecność w Gorzowie nigdy nie miała charakteru wycieczki krajoznawczej, ani też wiecu poparcia dla tego co robię. Od lat zajmuję się wyciąganiem spółek z problemów finansowych.
Restrukturyzacja, którą się zajmuję od 13 lat, to szansa dla firm i ludzi, którzy tam pracują. We wszystkich, które prowadziłem (a było przed Gorzowem sześć spółek w całym kraju) odbyła się z korzyścią dla znakomitej większości pracowników. Często towarzyszył jej wzrost zatrudnienia (to mit że restrukturyzacja oznacza zwolnienia: owszem te dotykają zwykle leni i kombinatorów) a w 90% wypadków (i tak jest w Gorzowie) restrukturyzacja to wzrost wynagrodzeń i poczucia stabilności i nowe szanse.
Chyba nigdzie tak wiele szans na rozwój nie zostało wykorzystanych jak właśnie w Gorzowie. To że spółka w ciągu 3 lat wzrosła o 20 mln zł obrotów (czyli tyle ile wcześniej w 20 lat swego wcześniejszego istnienia) to drobiazg. To że wybroniła się przed katastrofą fatalnie przeprowadzonych inwestycji z którymi zderzyła się w 2016 roku niczym Titanic z górą lodową, to już wielki wyczyn… ale to że od 4 lat broni się przed nieustającym ujadaniem niektórych radnych ksenofobów to już chyba opaczność Boża.
A dziś radnych pokroju Marty Bejnar-Bejnarowicz czy Sebastiana Pieńkowskiego nie zniechęca fakt płytkości ich zarzutów wobec spółki… a głównie mojej osoby. Nie zniechęcają ich konieczności wycofywania zarzutów z przeszłości, tych którzy wówczas w Gorzowie, je stawiali. Także usuwanie pomówień z Internetu. Tym bardziej nie mitygują ich sukcesy spółki, nagrody i nominacje.
Jak powiedziała mi jedna z Gorzowskich dziennikarek: „Pan nigdy nie będzie stad, panie Arturze. Proszę się z tym pogodzić”
I w sumie pogodziłem się. Na co innego może liczyć Imigrant? Ale niesmak pozostaje.